sobota, 28 lutego 2015

Stara Mydlarnia seria ALGAE - review


Dzisiaj post nietypowy jak dla mnie, bo o dziwo nie ma w nim pazurków.
Zapraszam na recenzję kosmetyków ze Starej Mydlarni. Miałam okazję przetestować je w ramach blogowej akcji Mix of Tests zorganizowanej przez Monikę z bloga mymixoflife.
Przy okazji bardzo chciałabym podziękować Monice za możliwość przetestowania tych kosmetyków, gdyż sama z siebie prawdopodobnie bym po nie nie sięgnęła.... a co sądzę to przeczytacie poniżej.

Jak widać na głównym zdjęciu, do przetestowania dostałam dwa kosmetyki z serii Algae zawierającymi wyciąg z alg morskich.
Pierwszy z nich to masło do ciała.
Masło zamknięte jest w niskim (6,5 cm) okrągłym zakręcanym słoiczku typowym dla tego typu kosmetyków. Pojemność słoiczka wynosi 250 ml.
Po odkręceniu nakrętki napotykamy srebrną folię zabezpieczającą, dzięki czemu mamy pewność, że kosmetyk nie był otwierany. Pod folią znajduje się błękitne masło.
Pierwsze, co dostrzegłam po otwarciu, to przepiękny zapach. Jak otworzyłam pierwszy raz i nałożyłam trochę na skórę przedramienia, to chyba z pół godziny siedziałam i się wąchałam :) Nawet mężowi poszłam rękę pod nos podtykać.
Ciężko jest mi jednoznacznie określić ten zapach. Nie jest to oklepany morski zapach. Po zamknięciu oczu przeniosłam się do luksusowego hotelu/spa położonego nad morzem. Aromat kojarzy mi się z zapachem morza połączonym z czystością hotelowej pościeli (jakkolwiek dziwnie to brzmi :) ).
Przyznam się Wam, że zapach wszelkich mazideł do ciała zazwyczaj szybko zaczyna mnie denerwować i po paru użyciach lądują w kącie, bo nie mogę znieść ich zapachu. Ale w przypadku tego masła jest inaczej, ponieważ po prawie dwumiesięcznym używaniu zapach nadal bardzo mi się podoba. Z pewnością uda mi się zużyć je do końca.
Ktoś kto projektował grafikę dla tej serii trafił w 100%, ponieważ idealnie współgra z zapachem.
Na opakowaniu możemy znaleźć szczegółowe informacje dotyczące produktu.
Oraz jego skład.
Właśnie skład... mamy tu całkiem sporo naturalnych składników.
Producent napisał, że masło doskonale nawilża, regeneruje i odżywia. Nie mogę się z nim nie zgodzić.
Skóra szybko staje się przyjemna i gładka w dotyku. Zauważyłam także znaczną poprawę nawilżenia skóry (pomimo, że nie stosowałam go codziennie). Masło wchłania się szybko i nie pozostawia tłustego filtru.
Jest to kosmetyk, który stosuję z ogromną przyjemnością.

Drugim z testowanych przeze mnie produktów jest żel do kąpieli. Na pierwszym zdjęciu w tym poście macie buteleczkę w całej okazałości.. i powiedzcie.. czyż nie jest cudna? Można by w niej wysłać list w butelce :)
Podczas pierwszego otwarcia należy zdjąć z szyjki oraz korka przezroczystą folię ochronną. Tutaj także mamy gwarancję, że produkt, który otrzymamy jest nowy i nie używany.
Żel ma bardzo ładny niebiesko-turkusowy kolor, który idealnie współgra z grafiką umieszczoną na butelce.
Na tylnej ściance butelki mamy informację o sposobie stosowania oraz skład. Skład jest także bardzo przyjemny i zawiera sporo naturalnych składników.
Zapach jest taki sam, jak masła do ciała, zatem już nie będę się już w tym momencie nad nim rozpisywać, gdyż moje zdanie znacie :)
Miałam małą zagwozdkę, bo jest to żel do kąpieli, a myję się pod prysznicem. Pomimo, że posiadam wannę, to aktualnie z niej nie korzystam, ponieważ łazienka z wanną mieści się obok pokoi, w których śpią chłopcy i nie chcę ich przypadkiem obudzić. No ale co... przetestować trzeba, więc heja z nim pod prysznic :)
Podeszłam do niego nie spodziewając się zbyt dużo. Ot zwykły żel do mycia ciała. Już po pierwszym użyciu zauważyłam, że skóra jest lekko tłustawa (ale w dobrym znaczeniu). Po wytarciu ręcznikiem pozostała przyjemnie miękka. Po kilku zastosowaniach skóra stała się delikatniejsza, gładsza i wyraźnie lepiej nawilżona. Jest to ogromne zaskoczenie, ponieważ nie spodziewam się aż takiego efektu po kosmetyku do kąpieli. Dla mnie idealne rozwiązanie, gdyż często brakuje mi regularności w stosowaniu wszelkiego rodzaju balsamów do ciała. Żel zdobył moje serducho w 100%.
Jedynym minusem podczas stosowania pod prysznicem jest korek, ponieważ brakuje mi trzeciej ręki do trzymania go podczas wylewania płynu z butelki... no ale to już właściwie moja wina, gdyż on jednak pod prysznic przeznaczony nie jest (może producent rozważy taką opcję).
Każdy z kosmetyków testowałam niezależnie, aby móc jednoznacznie zidentyfikować i określić działanie każdego z nich, zatem mam pewność, że to nawilżenie i wygładzenie faktycznie jest efektem stosowania żelu.
Jeśli macie ochotę bliżej przyjrzeć się ofercie Starej Mydlarni, to zapraszam Was na ich <stronę>.
Całą serię Algae możecie zobaczyć <tutaj>.

Monia, jeszcze raz dziękuję :*

6 komentarzy:

  1. Z tej serii peeling solny i go uwielbiam ;) najlepszy jaki miałam do tej pory ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ze starej mydlarni mam tonik i serum a do ciała jeszcze nic nie miałam

    OdpowiedzUsuń
  3. zaciekawiłaś mnie tymi produktami :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam nic z tych produktów...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie zachęciłaś mnie do masełka, świetnie wygląda, ma ładną barwę, działa i jest w moich ukochanych morskich klimatach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam tych produktów ale wydają się interesujące, zapach pewnie by mi się spodobał :)

    OdpowiedzUsuń

Za każdy komentarz bardzo dziękuję. Jest to dla mnie ogromna motywacja dla dalszej pracy nad moimi zdobieniami i postami.